No więc: nie.
Nie: dla każdej chęci posłania w eter – niechby nawet sztucznej inteligencji blogowej – wszystkich moich: złości, chęci i niechęci, najprywatniejszych przekonań, a przede wszystkim prawdy taką, jaką się wydaje.
Dawno, dawno temu Ten od teledysku był tak pewny swego, że nie było takiej minuty w kwadransie godziny jego spotkania z kimkolwiek, w której nie byłby w stanie dowieść wyższości wartości swoich przekonań.
A potem trochę (nie całkiem, ale jednak odrobinę) dorósł na tyle, by być zdolnym spamiętać niechby nawet tę nędzną 1/100 swoich stuprocentowych pomyłek.