wczoraj

– Zagadałeś do niej – podzielił się spostrzeżeniem z Tym od teledysku Pieszczoch, siedzący akurat w cieniu werandy bardzo przyjemnej knajpki podającej niezłe lokalne piwo i takie sobie kulinaria.

– Ma bardzo ładne oczy.

– Tak, oczy ma ładne – zgodził się Pieszczoch tonem wskazującym, że nic poza oczami nie było interesującego w tej kobiecie z niezbyt dużego miasta, którego bardzo dawna świetność nieustannie dogasała, zamiast rozkwitać.

 

Patrząc na niego, Ten od teledysku przypomniał sobie lokalnego fascynata przybiegającego z tomami prowadzonych przez siebie ksiąg pamiątkowych, by podtykać je do podziwiania i podpisywania przejezdnym. Człowiek ten, ogromnie przejęty swym posłannictwem, z zapałem opowiadał o znakomitości historii swego miasta. Ponieważ siedzieli wówczas w tej samej knajpce, ale większą grupą, składającą się zresztą przeważnie z pisarzy, wydawców, krytyków i redaktorów bądź choćby blogerów, chciwie wypytywał ich o ślady swego miasta w ich artykułach, powieściach i opowiadaniach bądź choćby wpisach. Temu od teledysku zrobiło się go żal, ale zaraz zawstydził się tego żalu. Litować się nad kimś, to znaczy czuć się od kogoś lepszym. A Ten od teledysku nie widział powodu, by czuć się lepszym od człowieka z misją, ogarniętego pasją wydobywania swego miasta z ciemności, posłannictwem upartego przykuwania uwagi do jego lepszych czasów. Podczas gdy Ten od teledysku pił piwo przyglądając się jak jeden z jego znajomych, chętnie czytany i utalentowany na wiele sposobów, pisarz domalowywał sutki na ilustracji debiutanckiej chyba powieści scenarzysty filmowego, człowiek kochający swoje miasto nieco rozpaczliwie szukał tropów jego lepszej przyszłości. Ponieważ po alkoholu Ten od teledysku robi się nieco bardziej zadumany niż zwykle, tamtego wieczora uznał, iż lokalny fascynat jest człowiekiem lepszym od nich wszystkich razem wziętych.

Gdy więc Pieszczoch wygłosił swój wątpliwy komplement, a mgnienie wspomnienia sprzed lat dwóch albo trzech lat sprowadziło na ospały od podróży i słońca umysł Tego od teledysku klimat nieco smutnej nostalgii, spojrzał na barmankę jak mógłby spojrzeć na kobietę, z którą mogłoby wydarzyć się coś więcej. Cokolwiek myślał o niej Pieszczoch, na tle Tego od teledysku wyglądała jak najświetniejsze wcielenie Afrodyty. Jasne, już jakiś czas temu przywitała się z trzydziestką, a cokolwiek robiła przez te trzy dekady nie przydało jej szczególnego wdzięku, za to sprawiło, że spotężniały jej biodra. Także jej ramiona nabrały wagi, zdecydowanie nie przypominała piękności z ilustracji Szancera. Ale może była piękna w oczach właściwego mężczyzny.

Nie został nim Ten od teledysku. Opuścili miasto dwie godziny później. Pieszczoch z ulgą, Ten od teledysku niemal bez uczuć. Podróżowanie to czasem po prostu chwila w słońcu, błysk ładnych oczu, powiew wspomnienia i jakiś żart, który zakotwiczy wspomnienie nowe, możliwe do przywołania za rok, czy dwa. Potem trzaśnięcie drzwi i już nic więcej, tylko wzgórza śmigające za oknem, wzdłuż drogi dokądś, albo donikąd.

Dziś pójdą na piwo w zupełnie innym mieście, by porozmawiać o tym, co zwykle. To, co zdarzyło się i nie zdarzyło wczoraj, zniknęłoby, mózg wymiótłby z siebie to wspomnienie, gdyby nie zostało zapisane w znacznie cierpliwszym, póki co, i gotowym wiele wybaczać internecie.

 

 

 

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s