Chłopaki posiadający żony muszą liczyć się z jeszcze jedną zmienną wszechświata. Wracają do domu jakby wcześniej, liczą kalorie i potrafią niespodziewanie dla wszystkich odmówić toastu.
Pijają wino i potrafią gotować coś więcej niż jajecznicę, a co więcej – zdarza im się jeść sałatki.
Wiedzą co znaczą słowa kompletnie obce dla Tego od teledysku.
W przypadku niektórych zdarza się, że patrzą na zdjęcia z durnej przeszłości dłużej i poważniej niż ci, którzy żon nie mają.
Często mówią coraz mniej i mniej podczas imprez, bo ich żony, które wcześniej od nich opanowały dekady wcześniej posługiwanie się językiem, nadal pod tym względem dominują.
Owszem, majsterkują. Ba, bywa, że obdarzają zakochaniem wiertarki udarowe, może i rozgadane, ale poddające się ich woli. Sklejają modele samolotów i układają pokręcone metry torów miniaturowych kolejek. Zabijają legiony wrogów w grach video, gdy ich żony kładą się spać.
Wzdychają ciężko odbierając telefony. Godzą się z tym, że już nie tylko ich matki znajdują upodobanie w opowiadaniu krewnym i znajomym kompromitujących ich anegdotek.
Rozumieją, że czasem, choćby starali się z całych sił, ich żony westchną z tak niesprawiedliwie wyrazistym brakiem ukontentowania.
Doceniają, że seks nie jest już czystą, dziką radością. Uczą się, że bywa nagrodą, którą warto doceniać. Uczą się też wierności, bądź odsyłania w kąt wyrzutów sumienia w razie jej braku. Uczą się milczeć o satysfakcjach zdobyczy, milczeć przy przyjmowaniu ochrzanów, których potrzeby i celu nie potrafią rozumieć, przytakiwać przy ochrzanianych dzieciach i budować święty spokój na zgodzie, z którą się nie zgadzają.
Uczą się cieszyć rzeczami u doznaniami, których nie byliby kiedyś dojrzeć i polegać na kimś, a nie tylko na sobie.
Ten od teledysku, który zna i ich i ich żony dysponuje luksusem rozbawienia i przekleństwem zazdrości towarzyszącym obserwowaniu ich.