nie ma zimy

– Nie ma zimy – poskarżył się Ten od teledysku, którego żal za utracona porą roku podsyciła podsłuchana tego dnia rozmowa. Dwie koleżanki z pracy Tota rozpływały się w zachwytach nad nienaturalnie wysokimi temperaturami, aż któraś zauważyła, że istnieją także wybryki natury niezadowolone z takiego kaprysu pogody. Obie spojrzały w tym momencie wymownie na Tego od teledysku. Istotnie, uważał on, że prawdziwa zima zaczyna się wtedy, gdy od mrozu pęka szkliwo w zębach. Ilekroć temperatura spadała poniżej zera cieszył się jak dziecko Eskimosów i z trudem opanowywał chęć otworzenia drzwi i okien na oścież, by usiąść w samym środku przeciągu.
– Nie ma – przytaknął z ochotą Szałapach, prawie się uśmiechając. Odkąd spadł z dachu podczas oczyszczania go z lodu jego uczucia wobec zimy znacznie ochłodniały. Na próżno Ten od teledysku przekonywał go, że gdyby nie tamten wypadek, Szałapach nigdy nie spotkałby swojej żony. Owszem, zgadzał się Szałapach, żona jest fajna. Jednak zima nie kojarzy mu się z nią, ale z kilkoma sekundami spadania sprawiającymi, że na powrót odkrył własną śmiertelność. Gdy leżał potem w stercie śniegu czuł niemal niemowlęcą błogość zrodzoną z dziwnej, pięknej pustki w głowie. Jakby ktoś usunął wszystkie wspomnienia, a nawet znajomość nazw rzeczy i zdarzeń, jakby wszystko zaczynał od nowa. Otworzył szeroko oczy dziwiąc się światu i choć trwało to nie dłużej od spadania, było jedną z najpiękniejszych chwil w jego życiu. A im bardziej wstydził się tego wspomnienia, tym mocniej pomstował na zimę. – Nie ma – powtórzył. – Jam to, nie chwaląc się uczynił.
– Jak?
– Kupiłem pod koniec zeszłej zimy czapkę i rękawiczki.
– Ach – westchnął Ten od teledysku westchnieniem pełnym zrezygnowanego zrozumienia, spróbował jednak powalczyć jeszcze. – Przecież nie wierzysz w magię.
– W tą wierzę – odparł Szałapach święcie przekonany, że deszcz spada wtedy, gdy nie ma ze sobą kurtki z kapturem a nie spadnie, choćby nie wiem jak ciężkie od niego chmury wisiały nad miastem, jeśli się w taką kurtkę zaopatrzy. – A zresztą, nawet gdyby nie, mnie i zimie wystarczy, że ty wierzysz.
– Nieprawda – żachnął się Ten od teledysku, równocześnie szczerze i nieszczerze.
– Wierzysz we wróżki na przykład.
– Nieprawda! – oburzył się Ten od teledysku prawie zupełnie szczerze, bo wcale nie wierzył we wróżki, a jedynie w to, że kiedyś w końcu jakąś spotka.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s