W niektóre niedzielne wieczory, kiedy Ten od teledysku bardzo się dziwi temu, jak układa się biografia Szałapacha, siada przed telewizorem, by policzyć swoich przyjaciół.
I tego, z którym pokłócił się rok wcześniej, w mroczniejszym trójkącie bermudzkim idiotycznego doła, o którym chyba nikomu nie powiedział. W połowie listopada Bolo niespodziewanie wyznał mu, że Tot jest według niego właśnie tym facetem, który nigdy, w żadnych okolicznościach nie zrobi nikomu krzywdy. Ten od teledysku przypomniał sobie o trójkącie z zeszłego roku, kiedy na trzech imprezach w ciągu trzech miesięcy dał się ponieść własnemu dołowi i zrobiło mu się głupio. Ale nie przyznał się i tym razem.
No dobrze. Kto dalej? Ślimak i Powiew, z którymi są dla siebie nawzajem już głównie wspominaniem panienek przy piwie. Dwaj Karykaturzyści, których samotności nie potrafi sprostać. Ojcu, z którym czasem siadają przy piwie, gdy Ojcu potrzebuje takiej posiadów. Tot sam nie zawraca mu nigdy głowy, bo raz, że głupio mu wyciągać ojca i męża, a dwa, że zagajanie do ludzi, że by mu się przydali, nigdy mu nie wychodziło. Pieszczoch w innym mieście i w innych sprawach. Red… No, zobaczymy. Rudy tak cholernie potrzebuje teraz pomocy, że kto wie, może dałoby się z tego sklecić jakąś wspólnotę paralityków.
Lista jest długa, co napawa blaskiem wspomnienia.