Przybyli na promocję książki ich wspólnego znajomego – Pioniera. Pionier zawołał niespodziewanie ze sceny: "a ostatnie opowiadanie napisałem z Tym od teledysku! Czy jest tutaj?". Stąd właśnie Brunetka w kratę znała ich wspólne nazwisko.
Potem siedli przy stoliku i przyjaciel Tego od teledysku ubarwił tą posiadówę tą samą opowieścią co zwykle, opowiedzianą na ten zabawny sposób, który sprawia, że anegdota nigdy się nikomu nie znudziła. Dawna nauczycielka obejmowała ich wszystkich i cieszyła się, że przyszli. Wysoki poeta stał się misiaczkiem z siwizną i dwójką dzieci, z których jedno już studiowało. Wszyscy wyrażali radość – i Pionier i Brunetka w kratę i Ten od teledysku odnoszący wrażenia, że spojrzenia krótko ostrzyżonej kobiety z drugiej strony stołu są trochę inne niż spojrzenia wszystkich innych kobiet.
Napili się z Brunetką w kratę po winie. Napili się i po piwie. Okazało się, że nie znała tu nikogo poza Pionierem. Czuła się zagubiona pośród tych wszystkich odnajdujących się po latach niewidzenia ludzi i nazwisko jej i Tego od teledysku stało się dla niej kołem ratunkowym, okazją do podzielenia z kimś wspólnoty choćby odrobinę przypominającą jedną z tych dziesiątek małych wspólnot rodzących się i rozwijających dookoła.