– Jeszcze tylko kilka godzin i wyrywam na wakacje! – oświadczył stanowczo zbyt radośnie Ten od teledysku zasępionemu Szałapachowi próbującemu dla zabicia czasu zbudować z zapałek coś, co wyglądało jak miniatura szałasu.
Odkąd kobieta Szałapacha spakowała ogromną walizkę by wyjechać na szkolenie odbywające się w dalekim kraju, humor Szałapacha spadł jak barometr przed tajfunem. Radość Tego od teledysku nie poprawiała mu nastroju.
– Ty możesz, co najwyżej czmychnąć na urlop – burknął dokładając kolejną zapałkę do konstrukcji.
– A co to za różnica?
– Dogłębna. Konstytuująca twoją pozycję w świecie. Gdy byłeś dzieckiem jeździłeś na wakacje. One nie tylko były dłuższe, przede wszystkim wypadały zawsze w tym samym czasie i stanowiły płynne przejście od zabawy powszedniej w zabawę nadzwyczajną i niczym nie skrępowaną. Nie wywracały twojego świata do góry nogami, ale zwyczajnie urozmaicały go. Teraz, gdy jesteś starzejącym się trybikiem systemu nie jeździsz na wakacje, ale uciekasz na urlop. Urlopy są zawsze za krótkie i nie stanowią ubogacenia świata, ale pozór ucieczki od konieczności. Gdy kończyły się wakacje, z niecierpliwością czekałeś na powrót z nich, by znów spotkać kumpli i zapoznać się z ich wakacjami i opowiadać o swoich. Z urlopem jest inaczej, przede wszystkim dlatego, że on się nigdy nie ma prawdziwego początku. Już od pierwszego dnia urlop zaczyna się kończyć. Na tym polega różnica, ty nieszczęśliwy człowieku.
Ten od teledysku pokiwał głową z szacunku dla głębokiej mądrości Szałapacha, która zawsze zdumiewała go i wprawiała w podziw.
– Tak czy siak jadę na wakacje! – zawołał radośnie. – Przyślę ci pocztówkę!
I zniknął.
Odkąd kobieta Szałapacha spakowała ogromną walizkę by wyjechać na szkolenie odbywające się w dalekim kraju, humor Szałapacha spadł jak barometr przed tajfunem. Radość Tego od teledysku nie poprawiała mu nastroju.
– Ty możesz, co najwyżej czmychnąć na urlop – burknął dokładając kolejną zapałkę do konstrukcji.
– A co to za różnica?
– Dogłębna. Konstytuująca twoją pozycję w świecie. Gdy byłeś dzieckiem jeździłeś na wakacje. One nie tylko były dłuższe, przede wszystkim wypadały zawsze w tym samym czasie i stanowiły płynne przejście od zabawy powszedniej w zabawę nadzwyczajną i niczym nie skrępowaną. Nie wywracały twojego świata do góry nogami, ale zwyczajnie urozmaicały go. Teraz, gdy jesteś starzejącym się trybikiem systemu nie jeździsz na wakacje, ale uciekasz na urlop. Urlopy są zawsze za krótkie i nie stanowią ubogacenia świata, ale pozór ucieczki od konieczności. Gdy kończyły się wakacje, z niecierpliwością czekałeś na powrót z nich, by znów spotkać kumpli i zapoznać się z ich wakacjami i opowiadać o swoich. Z urlopem jest inaczej, przede wszystkim dlatego, że on się nigdy nie ma prawdziwego początku. Już od pierwszego dnia urlop zaczyna się kończyć. Na tym polega różnica, ty nieszczęśliwy człowieku.
Ten od teledysku pokiwał głową z szacunku dla głębokiej mądrości Szałapacha, która zawsze zdumiewała go i wprawiała w podziw.
– Tak czy siak jadę na wakacje! – zawołał radośnie. – Przyślę ci pocztówkę!
I zniknął.