co powiedział rano Ten od teledysku

kiedy wyszedł z domu, tego, przez uprzejmość, nie zacytuję. Nawierzchnia wyglądała, jakby nocą zalało ją szkło. Musiało zastygnąć do rana, przy okazji nasycając się kurzem, było bowiem jakieś takie szaro – bure. 
Pierwszy krok upewnił go, że najlepiej byłoby wrócić do domu, nim pierwszy raz w życiu złamie coś sobie po wywinięciu dzikiego fikołka.
Potem zrezygnował z stawiania kroków, zamiast tego ślizgał się na butach, coraz pewniej i zwinniej i mocniej. 
I nawet się uśmiechnął, co pewnie nie jest specjalnie miłe, zważywszy, że w tle na coraz więcej głosów grały syreny karetek, a ludzie coraz częściej i głośniej mówili to, co i on powiedział, gdy wyszedł z domu. Czasem okrzyki urywały im się w połowie, albo zmieniały w wezwania Panaboga pod którymś z jego imion. Samochody marudziły na skrzyżowaniach, tramwaje naburmuszały się w korkach, do których nie przywykły. Przechodnie, a właściwie prześlizgiwacze zachowywali się przeważnie jakby szykowali się do zawodów w koślawej gimnastyce artystycznej, choć kilku, jak Ten od teledysku postawiło raczej na ślizganie na czas. 
Na tle tych dziwności Ten od teledysku zasuwał kulawym ślizgiem, egoistycznie ciesząc się jak dziecko, sobek jeden.
Jutro ulepi armię pierogów i będzie je jadł przez weekend, a może i nieco dłużej. Ale to już inna bajka.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s