Natężenie złowieszczych wieści w sieci jest chyba większe niż w telewizyjnych wiadomościach lubujących się w odmalowywaniu świata czarno – czerwonymi barwami. Wszystkie obrazy Hieronimusa od mrocznych tryptyków nie niosą tyle ponurych treści, co jeden serwis informacyjny. A internet jest przecież bogatszy i pojemniejszy. Pomiędzy wieściami o wojnach i zamachach uwijają się raźno pierdoły – obrazkowe dowcipy dowolnej jakości, przepisy kulinarne w takiej ilości i rozmaitości, że nie starczyłoby dla ich realizacji zapasów siedmiu planet, plotki i metaplotki oraz opinie na temat opinii. Na forach internetowych ludzie spierają się za wzięcie na tematy, które już dawno przestały istnieć, na czatach rozmawiają wyłącznie o seksie pod tysiącami przykrywek. Kobiety w różnym wieku sprzedają swoje ciała a mężczyźni w różnym wieku prężą swe męskości i dyszą do mikrofonów i monitorów. Pedofile wszystkich krajów zakładają pułapki na dzieci i sami wpadają w pułapki policji wszystkich krajów. Śledzeni przez socjalistów faszyści ogłaszają listy ludzi, których nienawidzą. Internet to bestia, moloch pożerający nasz czas i dusze. Wessał nas tak, że prawie nie ma nas już bez niego. Rozsiadł się w naszych komputerach, w naszych telefonach i w naszych mózgach, które przebudował, by ich struktury, ich łącza neuronowe lepiej nadawały się do przebywania w nim. Wie o nas wszystko – gdzie aktualnie jesteśmy, w których restauracjach jadamy i na co wydajemy pieniądze. Nasze życie stało się jego częścią a informacje o nas wzmagają chaos danych, nabrzmiewający huragan tępej, bezrefleksyjnej wszechwiedzy. Oto nowa twarz chaosu – już nawet nie zło, ale mnogość tak wielka, że pokracznie nijaka.
Można i tak.
Albo można o poranku porozmawiać z człowiekiem, którego zna się praktycznie głównie przez internet i pomartwić się wspólnie o innego internetowego znajomego, któremu pomaga jak może inna jeszcze internetowa dusza. Można znaleźć ludzi i przekonać się, że we wszystkich tkwi potrzeba bycia z kimś i troska o innych. Że cały ten chaos składa się, być może, właśnie na tych kilka spotkań i do tego w istocie dąży. Jakby cały wszechświat pracował tylko na jedno dobre słowo. A gdy się ono spełni zaczynał od nowa. Na następne.