Śnieg zachowuje wspomnienie bieli nawet gdy zapada już zmrok. Ten od teledysku patrzy na niego z radością, bo zawsze cieszy się z śniegu, nie tylko z tego pierwszego. Myśli o tym, że dziś należy, być może, do nielicznych, którym bardzo podoba się taka pogoda (przedzieranie się przez śnieg choćby i po kolana też lubi, jedna z najszczęśliwszych chwil w jego życiu to właśnie taki marsz którejś zimy w Gorcach). W każdym razie w pracy wszyscy byli dziś wściekli na śnieg i pogodę. I na ten mróz, który tak lubi. Ten od teledysku patrzy więc na śnieg i może nawet czuje się w jakiś sposób wyjątkowy?
Szałapach patrzy na śnieg i myśli o spadaniu z dachu. Chciałby je pamiętać i denerwuje go, że tak nie jest.
Gdyby byli dziećmi po prostu wybiegliby na śnieg, wytarzaliby się w nim, poobrzucaliby się nim i może nawet coś by z niego ulepili – bałwana, albo wieżę (możliwe, że bałwan przyjąłby kształt wieży) albo i fortecę. Wróciliby do domów przemoczeni o dłoniach tak przemarzniętych, że skóra paliłaby na nich jak od żaru.