Nigdy by mu nie uwierzył, gdyby powiedział mu, że o nim zapomni. Nieśli podobną ilość lat i wspinali się na te same drzewa. Snuli podobne wyobrażenia i biegali po nich. Kiedyś przyłapano ich na czymś nieprawomyślnym (spokojnie, nie był to kidnaping albo napady na banki, jedynie kilka jabłek z cudzego sadu, albo szyba rozbita złośliwemu sąsiadowi, może jakieś hasła na murze), kiedyś się pobili, tak naprawdę, nie dla zabawy. Kilka razy bili się przeciw innym, dla frajdy albo na bardzo poważnie. Nie, żeby byli wielkimi przyjaciółmi, ale zdarzały im się wspólne chwile, z tych, co to serca biją w nich mocniej aż mózg pulsuje do przyspieszonego rytmu krwi a czas zwalnia. Można powiedzieć, że działo się to całkiem niedawno.
Bywało, że gadali długo i bez sensu, albo z sensem ulotnym, dostępnym tylko dla tych, którzy powtajemniczali się nawzajem w swoje błahe sekrety.
Nigdy nie powiedział mu, że o nim zapomni, a gdyby nawet tak się stało, nie uwierzyłby mu.
Ten facet, którego Ten od teledysku zupełnie nie pamięta.