Zatrzymali się przed bramką, za którą tylko szum wcale nie tak wielkich fal burzył monotonię ciszy i ciemności. Rudy – zmęczony i senny – zawahał się. Ten od teledysku pomyślał: "jesteśmy nad morzem. To tu ci żołnierze w niezgrabnych mundurach zanurzali flagi, to niedaleko stąd Pieszczoch i Perełka wypatrzyli dziarę na moim ramieniu, to tu wreszcie ja – taki sobie ktoś – staję wobec bezkresu.
I rzeczywiście. Morze jest jak bez końca, jak myśli Tego od teledysku o NIEJ, jak pragnienia Ciebie o mnie o i mnie o Tobie. Niesiemy kolory wszystkich naszych oczekiwań i zawodów. Stojąc wobec nich albo pogodzimy się z niespełnieniami, spokojnie obrócimy ku wyjściu, bezpieczni w świecie pozbawionym niezaplanowanych cudów albo będziemy pięknieć od buntu do buntu.
Na razie chłopaki wędrują – od wspomnienia do wyobrażenia siebie i z powrotem.
Kimkolwiek byśmy byli, zaraz albo za dwa zaśniemy. I niech sny będą dla nas łaskawe.