dżungla przed deszczem

Tak wiele w nas legend utkanych z tego wszystkiego co o sobie: myślimy, marzymy i wspominamy, że trzeba – doprawdy – mocno stać obiema nogami na ziemi, by nie pogubić się w tym wszystkim i nie zapomnieć o tym, kim się jest naprawdę. A przecież są i legendy, które to inni myślą o nas.
Niemniej, czasem, warto do nich wracać. A na pewno miło to robić.
Rudy i Ten od teledysku zgubili drogę, nie pierwszy raz tej gorącej, parnej soboty, gdzieś, w Kieleckim. Stopy zapadały im się w miękkim, puszystym piachu, po karkach ściekał pot, komary kłuły ich zaciekle. Ten od teledysku znacznie słabiej rozpoznawał okolicę (może za wyjątkiem tych oczek wodnych – pozostałości po wysychającym od lat jeziorze). Rudy szedł pewniej, ale też to jego dzieciństwa był szlak. Ten od teledysku mógł pamiętać go tylko z imprez, na które wyjeżdżali w czasach liceum, dawno temu.
Aż wreszcie dotarli do domu, który tak łatwo było przegapić w porastającym go gąszczu. Rośliny, które podobno potrafią przekazywać informacje chemicznymi i elektrycznymi kodami, które podobno potrafią nawet pamiętać, obrosły doszczętnie ową pustakową budowlę ukrywając ją przed światem. Można by przejść i o metr obok niej i nie poznać jej. Gdyby Rudy wciąż jeszcze nie widział jej oczami dziecka, pewnie i oni dwaj by ją minęli, bo przecież zgubili wcześniej ścieżkę.
Wiele się działo w tym domu, stanowiącym oś mitu ich szczeniackich burz. Więcej sobie o tym nawzajem opowiadają do dziś, niż naprawdę pamiętają. I pewnie każdy ma taki dom, albo inne miejsce, które wiąże go jakoś z sobą samym sprzed lat i z innymi z tego samego kiedyś. Dociera tam wspomnieniami, albo i naprawdę i dziwi się, jak wszystko się zmieniło i jak bardzo to nowe wpływa na pamięć o starym.
Musieli brnąć po kolana w pokrzywach (ciekawe, co sobie myślały?) by dotrzeć do drzwi i odkryć, że nikt nie pofatygował się zamknąć ich po ostatnim włamaniu. Piekły ich łydki od tej przeprawy, bo przecież upał wymusił na nich ubranie krótkich spodni. 
W środku było ciemno. Przyglądali się w półmroku połamanym meblom. Rudy roześmiał się głośno, na widok słoika patisonów trzymającego dumnie straż na stole. Ilu by złodziei nie odwiedziło tego domu, żaden nie połakomił się na smakołyk, który przywieźli tu na ostatnią imprezę. Ile lat temu? Pokręcili głowami, by nawet sobie tego nie przypominać. 
Rudy zbadał wszystkie kąty, wypowiedział przepowiednię dotyczącą przyszłych lat i wyruszyli w drogę powrotną, ciesząc się odnalezionymi wspomnieniami. 
Skończyli jak zwykle, o świcie nad rzeką, w towarzystwie jakichś rozbawionych ludzi, których kompletnie nie znali. Opowiadali sobie to samo, co zwykle, śmiali się jak zwykle, trochę wygłupiali, trochę błądzili. 
Kiedy znów się spotkają, opowiedzą sobie o tej wyprawie i o tym świcie nad rzeką. Będzie tam sporo zmyślonych historii, które wplotą się w te same legendy, które każdy z nich pamiętał będzie i opowiadał po swojemu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s