chwila oddechu

Na początek przyszedł kuzyn.
Położył siatkę, zabrzęczały butelki, usiadł.
Zaczął opowiadać.
Najpierw o tym, jak odkrył, że jest patriotą.
A było to tak:
Stał, jak co weekend przy swoim stoisku na giełdzie i żył jak zawsze, aż wybiła godzina dwóch minut w ciszy i bicia Dzwonu Zygmunta. I rzeczywiście, ucichli wszyscy prócz jednego giełdziarza. Kuzyn podbiegł do niego i "wypłacił mu z liścia" bo to, doprawdy, niemożebne, żeby ludzie nie czuli żałoby. "Młodzi pewnych rzeczy nie rozumieją" – oznajmił kuzyn, młodszy od Tego od teledysku o lat naście. – Trzeba im to uświadamiać.
Gwoli sprawiedliwości dodam, że nieszanujący ciszy sprzedawca usprawiedliwiał się, że zachował się niegodnie, gdyż odpowiadał na natarczywe zapytania klienta. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności kuzyn wstrzymał się od dalszej edukacji i klient ocalał.
Kuzyn siedział u Tego od teledysku na tyle długo, by Szatan i Rudy zdołali się do Tota dodzwonić i oznajmić, że zbliżają się do knajpy w jego okolicy i że mają nadzieję, że do nich dołączy. Jakże mogły się potoczyć wypadki tej nocy? Ululany alkoholowo kuzyn poszedł spać, a Ten od teledysku, który nie próbował dotrzymać mu kroku, wyruszył na spotkanie kolegów z dawno ukończonego liceum.
Czasami śnią nam się rzeczy niezwykłe, a czasem śnią się nam nawet cuda. Różnie je sobie wyobrażamy, choć marzenia mężczyzn potrafią być monotonne. Niemniej, zdajemy sobie sprawę z ich niskiej potencjalności i tylko nieliczni z nas naprawdę  liczą na cud, który sobie wyobrażają. Dlatego kiedy przecudnej urody (wiem co piszę) brunetka stanęła przed stolikiem Tego od teledysku, ledwie on zdążył tam usiąść, i spytała, czy może się przysiąść, nasz bohater wiedział, że to pomyłka, żart losu. Kiedy jednak zagajając rozmowę, poruszyła temat, który zahaczał o jeden z jego zawodów, zarzucił bluźnierczy brak wiary w cuda i zajął się nawiązywaniem znajomości.
Wiele, wiele godzin później, kiedy sobota była w pełni rozkwitu, Ten od teledysku nie tylko odkrył, że przenocował Rudego, ale zrobił nawet śniadanie sobie i (cztery godziny później) przebudzonemu Rudemu. Pogadali i byli pewni jednego – dziś nie imprezują.
Trzy piwa później wylądowali z Szatanem i Asą – dziewczyną Kołodzieja – w lokalu o nazwie "Opium". Zawładnęli nim ludzie nieco zbyt młodsi od nich, którzy pląsali pomiędzy mało estetycznymi rurzyskami do rytmu melodii zza oceanu. Wszyscy oni musieli najwyraźniej czcić czyjś zgon, ponieważ bez wyjątku ubrani byli na czarno. Miła oku brunetka w czarnych spodniach z materiału udającego skórę owijała się w okół chłopca w czarnej koszuli.W tle dziewczyny w czarnych bluzkach, spódnicach i kusych sukienkach pląsały mniej lub bardziej erotycznie z partnerami, lub bez nich. Miewały koronki, miewały ramiączka i nawet wyzywające ekstrawagancje krawieckie czasem przebijały poprzez ich pląsy. I wszystko było czarne. Ten od teledysku i jego znajomi uciekli od nich czym prędzej. Zbliżała się druga w nocy i Ten od teledysku zaczynał oswajać się myślą o zapadnięciu w sen.
I wtedy Asa oznajmiła, że wieczór dopiero zaczyna się kończyć. Że "idą na tylko jednego drinka do Pięknego Psa i na tym koniec".
Ten od teledysku oznajmił na to, że "Sorry, ale on wraca do domu".
Niespełna pół godziny później, w Pięknym Psie, wytrzymali atak wypuszczanego z butli sprężonego powietrza, przebili się do baru i nawet prawie uniknęli kolejnych odzianych przede wszystkim w czerń pokus ( co jest z tymi kobietami?) – wyjąwszy Szatana, który potknął się o spojrzenie zaokularnionej blondynki nie w jego typie, ale ślicznej. Dwie godziny później, kiedy sowy i nietoperze położyły się już spać, Ten od teledysku przebił się przez rozpląsany tłum do toalety. Wytrzymał pierwszeństwo sympatycznej drobnej brunetki. Następnie przepłynął wpław przez jezioro, w którego pochodzenie wolał nie wnikać, ku oskalpowanej z wszelkich elementów plastiku muszli. I dopiero smutny widok porzuconego paska od spodni owijającego się wokół bieli muszli wzbudził w nim prawdziwy niepokój. Pogodziwszy się jednak z faktem, że musi sprostać wyzwaniu, które zatrwożyłoby Tony Halika, dokonał dzieła i wrócił na salę w chwili odpowiedniej ku temu, by piękna blondynka podrywana od co najmniej dwóch godzin przez Szatana przedziwnym a trudnym do wytłumaczenia zbiegiem okoliczności, dała mu swój numer telefonu. Potem Szatan i Asa zniknęli, blondynka dała sobie postawić drinka, by oznajmić, że nie jest tak rozrywkowa, jak Ten od teledysku i Rudy myślą, a dziewczyna wyłamująca się czerwoną spódnicą spod niepokojącej żałoby obowiązującej tej nocy w krakowskich lokalach, uczepiła się ramienia Tego od teledysku wykrzykując mu prosto w ucho kuszące zachęty. Wreszcie i Rudy i Tot umknęli. Jakże zaskoczył ich świtem perfidny świat! Jakże skonfundował on Rudego! Na nic zdały się namowy Tego od teledysku, by wyruszyli jeszcze pod wieżę telewizyjną, na wzgórek, gdzie przed cudowną zasiadłwszy panoramą miasta mogli przywitać dzień jeszcze jednym piwem. Zmęczenie Rudego pokonało ich obu.
Gdy więc wreszcie wstał dzień, Ten od teledysku spróbował powtórzyć sobie wszystko, co zapamiętał. I dziewczynę o powolnym spojrzeniu i rysach ciętych, jak antyczne posągi i piękniejszą od niej ciemnoskórą szatynkę o kręconych włosach daremnie próbującą zdobyć faceta, którego brakowi gustu Ten od teledysku zdumiewał się przez część wieczoru. Ale przede nie mógł się nadziwić tej chaotycznej plątaninie chwil od wrażenia do wrażenia, od słowa do słowa, które nie narosły żadną sensowną rozmową, od gestu do gestu i od żartu do żartu. Mówiąc krótko  – od mozaiki wszystkich tych drobiazgów, które mogą, ale nie muszą wzrosnąć w coś więcej, których nawet nie zauważamy, bo popełniamy je mimochodem, bagatelnie, niemal dla żartu, a które są nami być może wcale nie mniej od tego, co dokonujemy znacząco. 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s