„O rzeczach, które się nie zdarzają, a zdarzyć by się mogły, a nawet powinny”

Niechby to było tak:
Ten od teledysku obudziłby się nie w towarzystwie, co czasem mu się zdarza, ale w powszedniej wspólnocie pościeli. Pewnie czas jakiś przypatrywałby się kobiecie (bo zwykle budzi się przed nimi i przypatruje się ich sennym sylwetkom – fikuśnym układom ciała, twarzom ozdobionym zamkniętymi jeszcze, lekko napuchniętymi od nocy oczami, ustom czasem niedbale półotwartym, a czasem luźno zamkniętym, zawsze sennie gorącym). Możliwe, że pozwoliłby sobie na perwersję dominującej nad śpiącą pieszczoty. Powędrowałby dłonią niewinnie przez ramię, piersi i brzuch ku udom, albo mniej niewinnie może też, gdyby odważył się zaryzykować przerwanie snu. Poranny seks ma w sobie coś niedostępnego wieczorom – pewne rozleniwienie, powolne wychodzenie od nieobecności ku zabawnemu zdziwieniu, że to jakże, że już, że tak, ależ właśnie! I potem można patrzyć jak ona się przeciąga z czasem dopowiedzianym, a czasem niedopowiedzianym mruczeniem. Hej, dniu! Hej Ty od teledysku! No mrrrau.
Tak by się to zaczęło, jak czasem się zaczyna, gdyby było jak nie jest.
Potem narobiłby porannego hałasu krzątając się w kuchni. Pewnie by zaklął przy jakiejś okazji, ale to nic nadzwyczajnego, bo poranne przekleństwa towarzyszą mu i tak. Co najwyżej ktoś by mu coś na to odpowiedział.
Ale tak naprawdę ten wpis miał być o czymś innym. Tyle, że łatwo nam przychodzi niespełnianie oczekiwań.
(prawdę mówiać mogliby się też spieszyć i potykać o siebie nawzajem, bo bywa i tak).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s