najlepsze lata samobójców

Sami to sobie robimy. Od spojrzenia do gestu, od gestu do słowa od słowa do czynu. Odmierzamy sobie życie i raczej rzadko trafiamy w idealną dawkę. Za dużo zaufania do kogoś, za mało zaufania do kogoś. Za dużo wiary w siebie, za mało wiary w siebie. Gnamy jakby nam skrzydła urosły, albo zwijamy się w kłębki bólu daleko od ludzi. Nawijamy jak najęci, milczymy. Coś nas niesie, coś nas przygniata do ziemi.
Fundujemy sobie stresy, lub stygniemy i jęczymy, że nam tak samotnie i nieszczęśliwie.

A jeśli uwolnimy się od wszystkich tych skrajności, uciekamy znów do nich z obawy przed stagnacją.
Szałapach goli się z okazji buntu przeciwko tradycyjnemu szapachowemu buntowi przeciw niedzieli. Ten od teledysku szykuje się do spotkania z Pieszczochem. Ruda nachyla się nad klawiaturą, gdzieś daleko, w domu u rodziców. Leśnik ciągle przeciera oczy ze zdumienia. Wszyscy tacy… tymczasowi.
Jedni oglądają się wciąż przez ramię czując nieustannie na karku oddech kostuchy. Inni udają, że jej nie ma i gnają niezarzymanie przed siebie. Jeszcze inni stoją w miejscu i zapisują litanie niezadowoleń z samych siebie.
Szałapach zacina się i klnie. "To od tego myślenia" – warczy w cieniu szarych komórek – "Gdyby człowiek nie myślał, to…"
Zostawmy go tak nad białą umywalką z kilkoma kropelkami krwi. A nuż coś odkryje? Nie chcielibyśmy przy tym być. No i istnieje szansa, że zapomni o odkryciu jeśli nikt z nas go nie zapisze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s