Oto, jak wygląda jedenasta w nocy.
Ciemność jest czysto umowna, raczej metaforyczna, niż prawdziwa. Siłą tradycji przyznajemy jej ciszę, spokój i trochę niepokoju. Pomagają nam światła wewnątrz mieszkań, bo póki ich nie zgasimy, za szklanymi i plastikowymi oknami naprawdę jest czarno i granatowo.
Z zewnątrz dobiegają głosy. Jeszcze tłuką się tramwaje. Skrzypią na zakrętach, dzwonią, a nawet ogłaszają nazwy przystanków jednym, uwodzicielskim kobiecy głosem. Ten od teledysku zastanawia się czasem, jak czuje się ofiarodawczyni takiego głosu, gdy słyszy go w tramwaju. Szałapach wyśmiewa go i tłumaczy, że taka lala z pewnością nie jeździ tramwajami. A o jedenastej w nocy przychodzi do Tego teledysku myśl, że nawet, jeśli jeździ, to przecież nie słyszy własnego głosu z głośnika, bo jest tylko jeden jej głos. I na pewno nie mieszka w tramwajach. Teraz myśli, że Szałapach wyśmiałby go i powiedział, że przecież lala na pewno modulowała głos, jak to nie tylko aktorki, ale wszystkie kobiety potrafią.
Bo tak właśnie wygląda jedenasta w nocy. A czasem północ, pierwsza, druga; czasem wcześniej.
Na chwile przed zaśnięciem, zanim nadejdą sny, przychodzą do nas ludzie. Ten od teledysku układa mocną myśl: "Tylko od nas zależy, pod jaką postacią do nas przyjdą. Czy będą dobrymi wspomnieniami, czy koszmarami obaw przed następnym dniem".
A potem sam śmieje się z siebie wyobrażoną kpiną Szałapacha.