tęsknota za Sigil

Zdarzyło się, że pewnego pochmurnego dnia, Ten od teledysku trafił na ulicę, której nie znał. Wydaje się, że to nic nadzwyczajnego, żaden problem nie znać kilku ulic w swoim mieście, czy nawet większości z nich. Prawdziwą sztuką byłoby, nie znać żadnej z ulic swojego miasta. Ale nie znać jakiejś, wcale nie najbardziej reprezentacyjnej, małej, zaniedbanej uliczki?
Porzucając rozważania, dotyczące wagi tego wydarzenia, skupmy się na fakcie, że wszedłszy na nieznaną sobie ulicę, Ten od teledysku zamarł. Do tej pory szedł pospiesznie, nie rozglądając się na boki, o ile po którymś z nich nie mijała go atrakcyjna kobieta, nie zwracając prawie wcale uwagi na rzeczywistość, o ile nie wyrażała się ona w rozpędzonym samochodzie. Zatopiony w myślach wspominał miasto, którego nigdy, tak naprawdę nie odwiedził, czemu znów dziwić się nie należy, trudno bowiem odwiedzać miasta wymyślone, inaczej, niż w wyobraźni, a zatem – nie do końca naprawdę. I pośród tej tęsknoty za wymyślonym miastem, pomiędzy brakiem pięknych kobiet i samochodów, Ten od teledysku dostrzegł nareszcie uliczkę o popękanym asfalcie, poszarpanych płytach chodnikowych, jednolicie szarych kamienicach, w których okiennice dawno zapomniały o bieli, zużytych za niewinność krawężnikach; ozdobioną dwoma dziewczynkami w zuchwale kolorowych bluzkach, uwijającymi się pomiędzy wykonanymi kredą rysunkami. Część z nich była obsceniczna, część ukrywała plany jakiejś starożytnej gry, której tajniki znają jedynie dzieci, część zaś zupełnie nie miała sensu i powstała nie wiadomo jak i po co.
W obawie, by nie uznano go za pedofila, Ten od teledysku odwrócił pospiesznie wzrok od dziewczynek i na wszelki wypadek zadarł głowę w górę, ku dachom, jakby lękając się, że zaraz pospadają z nich naruszone, rozchwiane dachówki. Nic jednak nie zamierzało spaść. Nad dachami nie wznosiły się pomarańczowe i piaskowe wieże, jak w wymyślonym mieście. Zobaczył tylko anteny i kominy, oraz kilka zwisających rynien.

Stał tak, przyglądając się uliczce i sycąc się jej widokiem – trochę powszednim, trochę zmierzchającym. A kiedy czas znów uzyskał do niego dostęp, ruszył dalej, wspominając uliczkę i tęskniąc za Sigil.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s