Dziś nie jest w pełni człowiekiem. To proste. Wydaje mu się, że nie może na przykład wmieszać się w tłum zakręcony na ciemnym parkiecie jakiejś dyskotekowej piwnicy. Że nie może stanąć obok dziewczyny w barze, zagadać, a potem wyjść dokądś z dłonią na jej biodrze. Że gdyby teraz wybiegł z domu, to czułby się niekomfortowo z takim gestem, że kilkadziesiąt rodzajów okazywania emocji nie leży w jego naturze i możliwościach.
Że coś mu się dziś nie uda. A to, co się uda, nie będzie satysfakcjonująco dopełnione.
Ten od teledysku od rana chodzi pobudzony. Nadużywa słowa: „jakiś” na opisywanie świata. Z niechęcią myśli o konieczności wypicia alkoholu w towarzystwie Pieszczocha. Klnie, ale żadne z przekleństw nie wydaje mu się wystarczająco silne.
Człowiek w pełni, to ten, którego stać na każdy rodzaj gestu, jaki potrafi z siebie wydobyć.