Wymyślamy sobie rzeczy, na które możemy czekać. To może być plan na najbliższy weekend, upragniony przedmiot, na który odkładamy kasę, albo jakieś wyjątkowe miejsce na świecie, z tych, co to służą do tego, by dla odwiedzin w nich wartało żyć. Odliczamy wskazania wag do upragnionych kilogramów, obracamy się za kobietami albo wkuwamy zasady jakichś sztuk w nadziei, że zachłyśniemy się nową wiedzą bądź umiejętnością i może nawet ktoś to doceni.
Jeśli tylko nadejdzie jakieś spełnienie, będziemy musieli wymyśleć sobie coś nowego, nim w radość wkradnie się znużenie, bo każdy osiągnięty cel prędzej czy później staje się codziennością.
– Ze mną jest inaczej – oznajmia Tot. – Zawsze zatrzymuję się na krok, albo na chwilę przed doczekaniem na to, na co czekałem.
-Też tak mówiłem – kiwa głową Szałapach. – A potem odkryłem, że byłem kimś, na kogo ktoś czekał i że zależy ode mnie mniej niż sądziłem. Bo czasem jesteśmy tą bierną stroną.
– Straszne, co?
– Czasem tak, czasem nie. Zależy kto albo co na ciebie czeka.