ile masz lat

Kobieta Irlandczyka zadzwoniła, by uknuć spisek, którego celem było niespodziewane obchodzenie czterdziestych urodzin jej mężczyzny. Wszystkie ich elementy (nie licząc Rudego: "bo nie mogę, ponieważ muszę odpocząć przed podróżą, a poza tym od kilku miesięcy nie mam pracy i nic mnie nie obchodzi, że stawialibyście bez mrugnięcia okiem, a za to ze świadomością, że sami bywaliście w podobnych sytuacjach, bo jestem mężczyzną i Wasze stawianie czasem mnie boli") oraz Łacinnika ("ostatnio odkryłem tyle ukrytych butelek, o których nie pamiętałem, że musiałem przyznać sam przed sobą, że mam problem") uznały za stosowne się zgrać. Spotkali się w okolicach 21. Opuścili lokal w okolicach drugiej w nocy. Było jak najbardziej dobrze. Gdy się żegnali Piękny zagadał do Tego od teledysku, że to chyba jeszcze nie koniec.
Ruszyli ulicą pełną dyskotek. Ignorowali je wszystkie, aż zobaczyli winietę obiecującą piwo. Wstąpili. Ten od teledysku zamawiał i płacił. Obok niego kobieta o sylwetce, urodzie i modzie sięgającej zdecydowanie wstecz także zamawiała. Piękny przebąkiwał ogólnie o podrywaniu. Piwo ciekło z pipy jednostajnie, a gdy coś dobiegło końca kobieta o obfitych krągłościach i wyrazistych butach, spodniach i piersiach powiedziała coś w stylu:
"Nie ma co dumać, trzeba zamówić jacka danielsa".
Tot i Piękny popatrzyli na nią, na siebie, pomilczeli.
Jak ją opisać? Wyobraźcie sobie kobietę, która trójkę na torcie widziała ostatni raz tego dnia, kiedy mąż zdradził ją ostatecznie po jakimś objawieniu ukazującym mu biodra krągłe a wąskie, piersi zadziornie wyśmiewające grawitację przynajmniej dekadę wcześniej i gust dyktujący bluzki w obcisłą czerń a dolne partie w cętki bądź róże. Każdy gest świadczył o doświadczeniu liczonym w dekadach, każdy włos był kunsztownie kłopotliwy, bo mówił o zbyt dużym dorobku.
Piękby pokpiwał aluzyjnie do chwili, gdy pani pozbawiona jakichkolwiek aluzji oświadczyła: "panowie, nie kombinujcie, wystarczy jack daniels".
Oniemieli.
Barmanka miała na imię Aśka. Powiedziała, potem, bez związku z kobietą w sztucznym blondzie i obfitych pośladkach, w szacie stworzonej po to, by opinać i kusić, że takich fajnych wesołych gości jeszcze nie spotkała.
– Ile tu pracujesz? – zapytał Tot, a ona odpowiedziała, że czwarty dzień.
Potem poszli, choć Piękny upewnił się, że pastelowe małolaty w sukienkach odsłaniających pełne uda także nie bywają tam codziennie. Pięć minut później spotkali upalonego wesoło kolesia w towarzystwie bardzo miękko przyjaznej panny.
– Nie dałabym wam tylu lat- oceniła. Powędrowali z nimi ku piwodajni, gdzie zniknęła, choć Tot był pewien, że chciała poobejmować Pięknego wszystkim, co miała do poobejmowania.
– Teraz ja zapłacę – powiedział Piękny, co oznaczało, że podrinkują. Ponieważ zniknęli im przewodnicy, zapadli w podziemia, gdzie cienie kołysały się rytmicznie do tęczowych didżejów, a wszystkie ciała były tak młode, że Tot pomyślał, że mógłby być ich ojcem. Gdyby urodził się tak z dziesięć lat wcześniej. Sponurzał, bo uświadomił sobie, że bliżej mu do sztucznych blondynek o dekadach opinających leginsy na pośladkach nabrzmiałych od lat, a może i trudu urodzin, niż do stada wiotkich ciał bez zobowiązań, ale za to z sercami pełnymi wiary w irracjonalne, święcie romantyczne zobowiązania. Choćby i na jeden wieczór.
Powiedział Pięknemu: "weź ją sobie" i zniknął.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s