dzienniki

Ten od teledysku nie jest szczególnie gadatliwym typem (chyba, że przy alkoholu, pod warunkiem, że nie popadnie nagle w ponury nastrój, w którym wszystko wydaje mu się bagatelką – w takich przypadkach ucieka zwykle na spacer, by odnajdywać się potem w dziwnych miejscach na zagapieniu w okolicę; czy to przyroda, czy architektura – widoki potrafią wspaniale przyjmować ludzkie chandry, zasysać je w krajobraz i zmieniać w przeszłość o nikłym, gasnącym znaczeniu). Może właśnie dlatego ja o nim mówię? Pochlebiam sobie, że beze mnie Tego od teledysku tak jakby nie było, w każdym razie wedle tej definicji istnienia, wedle której być, to znaczy być wspominanym.
Teraz właśnie Ten od teledysku przegląda się w cudzych wspomnieniach. One potrafią ukazać nam nas samych wyraźniej i dobitniej niż najdoskonalsze lustro, efekt krzyżówek genetycznych pokoleń zwierciadeł. Ten od teledysku patrzy na człowieka, którego już nie ma, patrzy poprzez jego słowa i między linijkami wychwytuje własne spojrzenia. Chciałoby się napisać, że to wszystko wina propagatora tych dzienników, ale to niewłaściwy blog dla takiego podsumowania. Co więc napisać w temacie, który Ten od teledysku z pewnością przemilczy?
Gdzieś, kiedyś, żyli ludzie, w których możemy się przeglądać. Zachowały się po nich słowa i nasze zdziwienia wszystkim tym, co swojego w nich dostrzegamy. I w tych zdziwieniach i w tym przyglądaniu się sobie nie jesteśmy sami. Ten od teledysku dzieli je z nami, nawet, jeśli kto inny musi to za niego powiedzieć.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s