Budynek, w którym pracuje Ten od teledysku, teoretycznie zawiera się w czterech piętrach. W rzeczywistości, nie jest to takie proste.
Zbudowano go w latach pięćdziesiątych, jako jedną z nowoczesnych szkół, co oznaczało, że obok wielu innych usprawnień, posiadał on schron przeciwatomowy. Zainteresowało to ponad czterdzieści lat po wybudowaniu, nowoczesnego przedsiębiorcę, który budynek, już z jakichś tajemniczych powodów nieużywany, wykupił. Ów człowiek ery kapitalizmu dobudował do budynku dwa piętra i ogłosił go biurowcem. Potem zbankrutował i szkoło-biurowiec przeszedł w ręce firmy, która pięter mu nie dodawała, jednak wzbogaciła o dwa dobudowane skrzydła. Później dodano coś jeszcze i jeszcze i jesz…
Nie wszystkie dodatki pasowały do siebie i teraz, gdy Ten od teledysku dotrze windą na trzecie piętro, może przejść siedmioma stopniami bocznej klatki schodowej numer trzy nieco niżej, do skrzydła C, skąd, wąskim, ale miłym korytarzykiem, dotrzeć można do rozwidlenia służącego do podejmowania decyzji: w prawo, czy w lewo. Jeśli w lewo, to pokoje administracji średniego szczebla, jeśli w prawo, to aula. Aula jest niewielka, przytulna i posiada dodatkowe drzwi. Ten od teledysku nie wie, co się za nimi znajduje. Aule wynajmuje się różnym firmom, aby przeprowadzały w niej szkolenia, ewentualnie Wiece Entuzjazmu, na których wszyscy śpiewają: “We are the champions” i powiewają marynarkami. Ten od teledysku, który lubi aulę, podczas Wieców Entuzjazmu stara się trzymać od niej z daleka.
Dalece ważniejszy od sektora C, jest jednak sektor F, w którym mieszczą się apartamenty Kierownictwa. Tam właśnie, po wcale niekrótkiej podróży przez sektory B oraz H, pokonawszy boczne i główne klatki schodowe, półpiętra i krużganki, kłaniając się niżej lub wyżej i odpowiadając na ukłony, Ten od teledysku, po raz pierwszy spotkał Inkę.