Być może, jacyś szczególnie zapamiętali historycy zastanawiają się w piątki nad przeszłością – dzielą ją, kategoryzują i interpretują, poddają w wątpliwość lub potwierdzają. Ten od teledysku, w przeciwieństwie do tych potencjalnych pasjonatów, a wraz z nim, zapewne i większa część ludzkości, w piątki skupia się na przyszłości. Piątek jest jak ostatnie dni szkoły przed wakacjami, jak ostatnia osoba przed człowiekiem, który stoi w kolejce do lodów, oraz jak cała masa rzeczy tym podobnych. W piątek myśli się wyłącznie o sobocie. Jedni ją planują, inni cieszą się jej nadchodzącym smakiem. Ten od teledysku nie planuje. Prawdę mówiąc – nigdy, ale tego piątku w szczególności.
W sobotę, Ten od teledysku odwiedzi wieloklatkowy budynek, w którym pracuje i wspólnie z Szałapachem, do którego zaprowadziła go Inka, już przy pierwszym spotkaniu, wespną się na Dach. Odkąd Ten od teledysku przeczytał opis Steerpike’a wędrującego po dachach Gormenghast, ta kraina ponad głowami mieszkańców i przechodniów kusi go, niczym konkwistadorów Eldorado.
Rozsiądą się z Szałapachem na dachu. Szałapach zaciągnie się dymem z papierosa, a Ten od teledysku widokiem. Inka może będzie tam na górze z nimi, a może nie, diabli ją wiedzą, jak wszystkie koty.
Niebo będzie ciemnieć na ich oczach a kontury budynków zlewać się będą z coraz ciemniejszym tłem. Potem zaczną się rozpalać światła, a wszystko to na oczach Tego od teledysku i Szałapacha. I – zapewne – w ciszy, Szałapach nie należy do chętnych rozmówców.
Oby tylko nie padało – myśli Ten od teledysku – Wtedy dach stanie się śliski i Szałapach popatrzy tylko z powątpiewaniem, zastanowi się, popatrzy w sufit i pokręci odmownie głową. Potem, odzywając się niechętnie, zaproponuje przełożenie wyprawy na przyszłą sobotę.
Ten od teledysku dobrze wie, że wyprawy przekładane na następne soboty, zbyt często nie dochodzą do skutku, by takie rozwiązanie go satysfakcjonowało.
Dlatego, jak to w piątek myśląc o przyszłości, zaklina ją w przyszłość pogodną.